bardzo dziwne, że nie pisałam na blogu przynajmniej jakieś 7 miesięcy, a teraz prawie codziennie [whatever, ja zawsze dziwna byłam ;p]
co jeszcze bardziej mnie dziwi zaczynam realizować postanowienia noworoczne.. Oo'
dziwne co? xDDD
wydawać, by się mogło, że do samego 'przetrawienia' i przygotowania psychicznego i pogodzenia się z tym, że takowe się ma potrzeba przynajmniej miesiąca.
tymczasem ja już dzisiaj [w imieniny mojej mamusi, którą bardzo kocham <3] zniszczyłam jedną osobę do tego stopnia, że trzasnęła drzwiami i wyszła. ;)
i w sumie dobrze, cieszę się, bo jej się należało, a ja nie pozwolę na to, by mojej mamie robiono przykrość, tym bardziej w taki dzień.
to nic, że zostanę wydziedziczona, to nic, że mnie pół rodziny znienawidzi - mam to gdzieś. :))
wierzcie lub nie, jak to się niektórym może wydawać, dla mnie pieniądze się nie liczą ;) zwłaszcza jeśli mam wybierać pomiędzy miłym słowem, szczerą miłością, a brudną kasą ;)
zawsze, ale to zawsze wybrałabym szczere uczucia, bo pieniądze szczęścia nie dają, a powiedziałabym wręcz, że psują wszystko to, na co długo pracowaliśmy, bo niestety niszczą ludzi i to bardzo..
ale żeby tak nie pisać o niczym to muszę dopisać jeszcze parę rzeczy do swoich dennych postanowień ;p choć te powinno być tym najważniejszymi:
- MUSZĘ PRZESTAĆ BYĆ TAKĄ PESYMISTKĄ - wszak mam naprawdę tyle powodów do radości, muszę odnaleźć w sobie tę siłę, tę dawną mnie, która umiała zacieszać z najmniejszego drobiażdżka ;)
i przestać się wszystkim przejmować, bo osiwieje w końcu ;p [rozpierdolę te sesję :D]
- MUSZĘ PRZESTAĆ TYLE NARZEKAĆ - bo kurde jak patrzę na swoje poprzednie wpisy, z roku na rok jest ze mną coraz gorzej ;p owszem pewnie działo się dużo złego, wiadomo zmiany jakieś, stresy czy coś, no i nie będę ukrywać, że narzekać lubię i jestem w tym świetna xDDDD ale w końcu przychodzi mi z tego więcej kłopotów i zmartwień niż dobrego. ;)
- MUSZĘ W KOŃCU WZIĄĆ SIĘ ZA SIEBIE - brnąć do celu, spontanicznie, energicznie, żywiołowo i z pozytywnym nastawieniem, bo to przecież już połowa sukcesu ;)
i naszła mnie taka refleksja, po obejrzeniu filmu woody'ego allena - wszystko gra, film mówił dużo o szczęściu, a ja po nim powiedziałam, że ja w życiu mam go chyba niewiele, ale dzisiaj zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo się myliłam.
mam mnóstwo szczęścia, fartu i wiele dobrego mnie w życiu spotkało i nie mogę przestać o tym zapominać!
słowo na zakończenie - biorę się za siebie! no w końcu! muszę znaleźć w sobie pokłady tej niespożytej energii i zacząć przypominać sobie te beztroskie lata dzieciństwa, by mieć siłę i uśmiech na każdy dzień i patrzeć optymistycznie na zbliżająca się przyszłość. :))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz